Wyspa bezludna.
Moim marzeniem, jest znaleźć się na wyspie bezludnej.
Odizolować się od ludzi, nie całkiem od cywilizacji, ale od ludzi tak. W każdym razie, nie być zmuszonym
do ich natrętnego towarzystwa. Dozować ich sobie kroplomierzem jak lekarstwo, wtedy gdy będą mi
niezbędnie konieczni, a tak to nie.
Niestety, mieszkam w mieście, nawet nie na wsi. W dużym mieście. O wyspę bezludną w takich
warunkach niezmiernie ciężko. Nie stać mnie na wycieczkę na morza południowe, gdzie o taka wyspę
dużo łatwiej i klimat bardziej przychylny. Mieszkam w Polsce, w dużym mieście i trzeba jakoś sobie w
takiej sytuacji poradzić, żeby chociaż wytworzyć surogat wyspy bezludnej.
Jak tego dokonać?
Przede wszystkim, musi to być takie miejsce w mieście, które będzie kompletnie odizolowane od ludzi.
Wręcz niewidoczne dla nich. Innymi słowy, musi to być kryjówka. Niewidoczna z powierzchni ziemi. Po
której ktoś przejdzie i nawet nie wpadnie mu do głowy, że właśnie przeszedł po wyspie bezludnej.
Jedyne co mi się nasuwa, to dziura w ziemi, oczywiście tak zamaskowana, żeby niczym się nie
wyróżniała ze swojego otoczenia, żeby wręcz się z nim zlała.
Taka podziemna wyspa bezludna. W ziemskim oceanie z gleby.
To jest podstawowy warunek na zaistnienie wyspy bezludnej w dużym mieście.
Oczywiście, trzeba określić jakąś sensowną lokalizację wyspy.
Na wszelki wypadek, nie powinna być zbyt odległa od miejsca mojego zamieszkania. Nie chcę całkowicie
odizolować się od cywilizacji a i przy budowie wyspy będzie mi łatwiej. Nie od razu przecież zbudowano
wyspę bezludną. To sprawa poważna a nie w kij dmuchał!
Budowa wyspy musi przebiegać w tajemnicy, to kolejny warunek na sukces przedsięwzięcia. Bardzo to
skomplikuje i wydłuży proces, no ale trudno, tajność wyspy jest priorytetem.
Wniosek prosty, budowa wyspy, czyli kopanie dziury w ziemi, musi przebiegać ukradkiem, ewentualnie
chyłkiem, mimochodem, niepozornie i z głupia frant.
Mam kilka pomysłów, jak tego dokonać.
Jako, że mieszkam w bloku, z wielkiej płyty, gierkowski pomnik propagandy sukcesu i wypaczeń ustroju,
na czwartym piętrze i szczęśliwy posiadacz piwnicy o wymiarach małej szafy tzw pojedynki,
postanowiłem wyspę bezludną wykopać w piwnicy np. Oczywiście, najpierw by trzeba było się przebić
przez warstwę żelbetu, stanowiącego podłogę piwnicy a jednocześnie jedyną barierę oddzielającą mnie od
ziemskiego wszechoceanu glebowego.
To mogłoby być trochę mało sensowne, z racji ewentualnych hałasów, ale wspomnijmy Hrabiego Monte
Christo, jemu się udało przebić przez warstwę skały w znacznie gorszych warunkach. Będę musiał
sięgnąć po tą pozycję i dokładnie przeanalizować metodykę prac wykopaliskowych Hrabiego.
Jest tez druga opcja, łatwiejsza technicznie ale bardziej ryzykowna. Ponieważ z pracami ziemnymi
musiałbym przenieść się poza opiekuńcze pielesze mojego domostwa.
To jest w najbliższe sąsiedztwo mojego bloku, czyli na pobliski skwerek. Na skwerku tym są alejki,
ławeczki dla matron z dziećmi i okolicznych pijaczków, oraz piaskownica, huśtawki dwie i takie tam.
Koncept polega na tym, żeby pod osłona nocy, w pozycji leżącej pod ławeczką, małymi ale ostrymi
przyrządami kopnymi, udając zmożonego alkoholem pijaczka, robić podkop nienackiem.
Wstępnie, trzeba by wykroić kwadrat z murawy podławecznej, w kształcie przyszłego wejścia do wyspy,
po to by maskować tęże murawą podławeczną skwerowo kwadratową postęp prac odkrywkowo ziemnych.
Trzeba też będzie jakoś mimochodem pozbywać się ziemi wykopkowej, ale to już prosta sprawa, vide
wszelkie ucieczki z obozów jenieckich czy też podkopy do banków w celach rabunkowych. Mając te
informacje, wiadomo, że można upychać glebę w portki przódy związane nogawkowo w kostkach.
Odradzam napychanie ziemi w bieliznę osobistą, vide podziemne robactwo wszelakiego rodzaju.
Obliczam, że ten proces ziemnokopny w pozycji podławkowo pijackiej trwać będzie ok 30 lat.
Hmmm
Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw, stwierdzam ponuro, że w ten sposób chyłkiem wykopię sobie
grób.
Pupa, pupa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz