poniedziałek, 23 marca 2015

Pamiętnik znaleziony w szafie

"Pamiętnik znaleziony w szafie"

Dopadłam jej w końcu! Otworzyłam drzwi,
wskoczyłam do środka i zatrzasnęłam
z hukiem aż wzniósł się kurz...Nieważne!
Byłam bezpieczna! Wcisnęłam się w kąt,
zwinęłam w pozycję embrionalną
i czekałam...
Nasłuchiwałam uważnie, ale było tylko
słychać łomot mojego serca i
szum morza w uszach.
Powoli się uspokajałam...
Otworzyłam szerzej oczy; w lekkiej poświacie
snującej się z niewidocznych szpar
zwisała srebrzysta pajęczyna. Kołysała
się smętnie w ledwo wyczuwalnym cugu...

O te skurwisyny!
O te łaydaki! Chcieli mnie dopaść,
ale się nie dałam! Nie tak łatwo ze mną!
Uśmiechnęłam się.
Z Koką nikt jeszcze nie wygrał!
Ale co będzie jak mnie znajdą?
Tu na razie jestem bezpieczna...
nikt nie wie o tej kryjówce...
Tylko jednemu takiemu się zwierzyłam.
Ale on jest przyjacielem. On mnie wspiera!
Taki tam poczciwina z niego. Grubawy,
kudłaty, złote serce...
Tylko jedno niepokoi...
Czasami jest taki dziwny, i te jego
pomysły! Otacza się jakimiś dziwacznie
zdeformowanymi ludźmi. Wszyscy oni jacyś
kalecy, ułomni...Powyginani, poskręcani,
garbaci, najróżniejsi!
W tym całym stadzie tylko ja jestem
normalna!
Westchnęłam...
No dziwny jest, ale taki kochany...
Chrobot!
Zamarłam...
....
O kurczę!
No działo się!
Te chroboty, te szelesty!
Ha ha!
Ale się wystraszyłam!
To tylko ten mój grubawy pokraka!
Ha ha!
Noo...ale stanął na wysokości zadania!
Kto by pomyślał? Taki, wydawałoby się niezguła,
co to do trzech nie potrafi zliczyć, a w te klocki...
jeszcze mi się gorąco robi na samo wspomnienie.
Cicha woda brzegi rwie!
Ha ha!
Trzepnęłam zwisającą pajęczynę.
Odgarnęłam kosmyk włosów i wyciągnęłam się
na ile pozwalała ciasnota szafy.
Błogie myśli...
Ech...westchnęłam cichutko z szelmowskim
uśmieszkiem na twarzy.
Dotknęłam czułego miejsca pod brzuchem...
jeszcze była tam jego wilgoć...
Zaburczało mi w żołądku...
O cholera! Ale jestem głodna!
Trzeba w końcu wyleźć z tej szafy i poszukać
jakiegoś żarcia!
Tylko chyłkiem...po cichutku...
Otworzyłam ostrożnie drzwi....

...
Jebnęły drzwi!
Wystraszone mole zawirowały w obłoku kurzu.
Jasny gwint!
Z trudem tłumiłam głośne sapanie. Wpadłam
do szafy jak burza!
Nasłuchiwałam...
Z oddali, jak z innego świata dobiegały
przytłumione krzyki, tupot podkutych butów.
Przywarłam do podłogi i zblizyłam oko do
szpary przy zawiasie drzwi.
Wstrzymałam oddech...
Z początku niewyraźny obraz zaczął się
wyostrzać. Jakieś cienie przebiegały
przez błękitnawie rozświetlone korytarze.
Wytrzeszczyłam oko.
To te skurwisyny!
Dotarli tak blisko!
Cholera! Zaraz mnie namierzą!
Co robić??
W nerwowym pośpiechu zaczęłam się
szamotać po wnętrzu szafy, próbowałam
się wepchnąć w jakiś kąt.
Drapałam paznokciami po ścianach, po podłodze...
W ostatecznej rozpaczy walnęłam całym ciałem
w tylną ścianę szafy. Deski zatrzeszczały i ugięły
się znacznie.
Zaraz, zaraz! Przecież tam powinna być betonowa
ściana a wychodzi, że jest pustka!
Przyparłam się mocniej, deska jękła i puściła...
ręka i ramię wpadły w nieznaną pustkę,
obłok kurzu oślepił.
Z trudem wyciągnęłam pokaleczoną kończynę,
z ciemnego wyłomu buchnął nagrzany smród!
Obejrzałam się za siebie,
krzyki jakby ucichły...
Ostrożnie odchyliłam wyłamane deski...

...
No super!
Złapałam się jak mucha w pajęczą sieć!
Co za loch!
Ale byłam szczęśliwa, kryjówka ekstra klasa!
To nie szafa!
Wyłamane deski założyłam najdokładniej jak się dało,
nie ma prawie znaku.
Trzeba tę norę trochę ogarnąć...
No i światło! to najpilniejsze!
Świeczka, którą mam w tej chwili do dyspozycji,
niedługo się dopali.
Pełna entuzjazmu oglądałam przy jej marnym świetle
nowe lokum. Nie było zbyt obszerne - dwa na dwa metry
najwyżej, wysokie nie wiadomo jak bardzo, ponieważ sufit ginął
w nieprzeniknionych mrokach. Pajęczyn nieprzebrane mnóstwo.
Oblepiały rozgorączkowaną twarz wstrętnymi, lepkimi wstęgami.
Co po chwilę ocierałam poklejoną twarz. No i ten ciężki zaduch!
Odchyliłam trochę jedną z desek, żeby napływało odrobinę
świeżego powietrza.
Obchodziłam swoją celę...ceglane ściany, betonowa zimna podłoga.
Szukałam czegoś, sama nie wiem czego...może tak jak szafa te
ściany kryją jakąś tajemnicę?
Próbowałam naciskać cegły w różnych miejscach, ale nic, żadna
się nie poddała...
W końcu jednak coś wypatrzyłam. Na łączeniu, pomiędzy dwiema
cegłami jarzył się mikroskopijny punkcik! Jak mała gwiazdka.
Przyjrzałam się jej dokładniej. To była malutka dziurka, szczelinka
w zaprawie, przez nią przebijało się jak laser cieniutka linia światła!
Przyłożyłam oko...
Przywarłam całym ciałem do muru, usiłowałam cokolwiek wypatrzyć...
Nic!
Tylko ostre jak szpila światło wwiercało się w źrenicę, ale nie
odrywałam oka...Było coś w tym świetle hipnotyzującego,
przyciągało mnie jak ćmę.
Oko mi już łzawiło, zaczęły migotać jaskrawe plamki, jakieś
okręgi wirowały...Wpiłam się jeszcze mocniej, widziałam już tylko
drgającą jaskrawość, otaczała mnie zewsząd, cała byłam w niej
zanurzona. Popadłam w jakiś hipnotyczny trans, zapomniałam
o całym świecie, serce biło mi jak szalone, czułam rosnącą gulę
w gardle.
Nie!
Usiłowałam krzyczeć, oderwać głowę od tego przeklętego światła,
ale nie mogłam!
Co się dzieje??
Światło zaczęło mnie wciągać!
Ratunku!
Ale z moich zaciśniętych ust nie wydostał się nawet szept...
Nagle poczułam swobodę, jakbym wydostała się z ogromnej,
zaciśniętej dłoni. Unosiłam się swobodnie w jaskrawym blasku,
lewitowałam...
Poruszyłam ostrożnie rękami i przemieściłam się, jakbym płynęła!
To było boskie uczucie! Jak we śnie! Bałam się, ale równocześnie
Przeżywałam rozkosz graniczącą z orgazmem!
Uśmiechnęłam się  od ucha do ucha i popłynęłam w nieznane...

cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz