piątek, 20 marca 2015

Z pamiętnika konesera rozdział II - Śwagier




No dobrze. Opowiem o śwagrze.
Typowy wieśniak, ale wieśniak mało że pochodzący ze wsi, to jeszcze reprezentujący maksymalne
skasztanienie. Bo można pochodzić ze wsi a wieśniakiem skasztaniałym nie być. Nawet mozna się
urodzić w mieście a burakiem i kasztanem tak czy owak być.
Nie tyle więc pochodzenie jest tu ważne, ale jaki zespół genów posiadasz; żeby być wieśniakiem
skasztaniałym trzeba posiadać odpowiednio buraczane geny.
Jak te geny się objawiają?
Opiszmy to na przykładzie śwagra. Celowo używam określenia śwagier, a nie poprawniej szwagier,
a to dlatego ponieważ śwagier bardziej pasuje do mojego szwagra.
Jest to osobnik krępej, przysadzistej budowy, króciutko ostrzyżony na jeża co jeszcze bardziej
uwypukla jego pucułowate, krągłe oblicze. Twarz w typie wschodniej urody, ewentualnie kacapskiej,
przez to że ma skośne, zawsze lekko zmrużone oczka.
Wszystko to by nawet jeszcze przeszło, bo nie wygląd świadczy o człowieku, a podobno, jak twierdzą
co poniektóre panie, jest nawet przystojny, odkąd to, tą jego szczeć na czerepie przyprószyła szlachetna
siwizna.
Lecz nie miejmy złudzeń. Pod tą wieśniacką, wcale przystojną powłoką kryje się skasztaniały w stu
procentach, czystej krwi wieśniak z dziada pradziada. Wystarczy przez chwilę go poobserwować, jak
mówi, jakie ma problemy, jakie rozterki a plus do tego fan TVN-owskich seriali sądowniczo-detektywistycznych.
Zresztą generalnie oglądacz tej jednej stacji telewizyjnej, jedynej poprawnej pod każdym względem, również
politycznym.
Ale nie o polityce chciałem, lecz o śwagrze przecież.
Żeby go opisać muszę jednak zmienic nieco język bo chcę również opisać swoje emocje z tym związane.
Ehe, ehe. Przyszedł śwagier. Zadudnił tubalnie od proga. Przyszedł. Głos ma niemęski mimo że dudniący.
Zalatuje wschodniokresowo. Bierze się za mycie garów. Podśpiewuje. Ale nie skocznie, wesoło, nie.
Tak bardziej w stylu lamentacyjno-litanijnym i jest to murmurando. Ciche, ale bardzo dobrze słyszalne
dla mojego, wytresowanego, koneserskiego ucha.
To jest coś bardziej w stylu zawodzenia profesjonalnych płaczek pogrzebowych, które zawodzą monotonnie
acz z wyrazem nabytym długoletnią, zawodową praktyką.
Ten jego lament nad brudnymi garami ma swoje przesłanie, wyraża jakąś tęsknotę, nostalgię za utraconym.
Ale nie rajem, cheba nie, raczej za tym jego polem ornym, buraczanym, za tą stodołą z dachem zapadniętym,
za tym chlewem z jedną ugnojona maciorą.
O tak! Łezka się w oku kręci.
Lament ucichł, ugrzązł w kuchennej przestrzeni, zawisł brudną pajęczyną pod sufitem.
Cisza, spokój tylko delikatne wzdychanie i sapanie z pojękiem. Nagle krzyk świdrujący ale bez negatywnych emocji. Ot taki sobie okrzyk wieśniaczy.
Krzykiem wzywa swego potomka, siostrzeńca młodszego.
Potomek odkrzykuje i zaczyna się krzykliwa konwersacja, śwagier z kuchni nawołuje a jego potomek ze swojego pokoju.
Wykrzykują banalne frazy związane z jakimś meczem, z jakimś Maślanką, wbija mi się Maślanka ćwiekem w mózg, niełatwo mi będzie pozbyć się Maślanki.
Buraczana konwersacja trwa, końca nie widać ani słychać. Toteż chcąc nie chcąc, wpisując się w tą konwencję też krzykiem nawołuję żeby przymknęli mordy!
W końcu cisza, przerywana tylko od czasu do czasu wystrzałowym jebnięciem drzwi od łazienki. Albowiem normą jest, że drzwiami od łazienki trza jebnąć.
Mógłbym mnożyć przykłady zanieczyszczania mojego środowiska zbędnym a dokuczliwym hałasem, np. jak
zabawia się ze swoją wnuczką, jak dyskutuje z żoną, siostrą grubszą, jak wyglądają jego poranne ablucje przed wyjściem do roboty itp. itd. ale mam już dość śwagra, nawet tu, na tej kartce papieru.
A i Wy Czytelnicy chyba tez już macie go dość?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz