poniedziałek, 21 września 2015

Johnny Puppcyngiel pisze Bestseller - po pierwsze w pysk



Phelippe de Gonzales Barracuda wstał jak zwykle wcześnie rano. Usiadł na brzegu łóżka i ziewnął
hipopotamio. Podrapał się leniwie po łysej czaszce i rozejrzał mętnym jeszcze od snu spojrzeniem.
Coś mu nie pasowało. Izba, w której spędził był noc, porażała wręcz ubóstwem - zniknęły marmury,
rozpłynęły się alabastrowe posągi dziewic, złote klamki zamieniły się w zwykłe. Izba, która pierwotnie
była wielką komnatą, skurczyła się do wielkości wiejskiej wygódki.
- Gdzie ja kurwa jestem? - Pytanie to, jednak zawisło między brudnymi ścianami bez odpowiedzi.
Phelippe postanowił udać się na zewnątrz i rozwiązać tę dziwną zagadkę.
Wstał z łózka, zrobił krok i znalazł się u drzwi. Pociągnął za klamkę ale bezskutecznie. Drzwi były
zamknięte. Postanowił zatem użyć swych tajemnych mocy i "siłom umysłu" otworzył przeklęte wrota.
Niestety, przy tym natężaniu swoich mocy popuścił nieco. Skonfudował się tym faktem bardzo,
ale już nie raz zdarzały mu się takie przypadki, gdy soma buntowała się przy nadużywaniu psyche,
więc przeszedł nad tym do porządku. Będzie musiał wyprać majtki, wielkie mi co.
Za drzwiami ukazał się korytarz, długi i wąski, kończący się kolejnymi drzwiami.
Phelippe podszedł do nich ostrożnie, idąc lekkim okrakiem, a to po to, by zafajdane majtki nie
usmarowały jeszcze bardziej już nieco usmarowanych pośladków.
Nawet nie sprawdzając, czy kolejne drzwi da się otworzyć w tradycyjny sposób, Phelippe użył po
raz kolejny telekinezy, na szczęście puszczając przy tej okazji tylko bąka, drzwi otwarły się z hukiem
i zobaczył pochylonego pisarczyka, który skrobał coś w notesiku, zrywającego się w tym momencie
gwałtownie. Pobladłego nagle i z rozdziawioną gębą.
- Kim jesteś? - zawołał Phelippe.
- Ja? - wystękał przerażony pisarczyk - Ja jestem Johnny, pisarz, piszę właśnie o tobie powieść. Jak,
skąd.. Skąd się tu wziąłeś, to niemożliwe!
Johnny pisarz, bełkotał, stękał, oblewał potami. Wymachiwał bezradnie rękami.
- Cicho trutniu! - krzyknął groźnie Phelippe - To ja się pytam, skąd się tu wziąłem? Co to w ogóle za
miejsce? Gdzie ja jestem?
- W Bydgoszczy, w Polsce - jąkał się przerażony Johnny - miałem zamiar napisać o tobie fascynującą
powieść, która na pewno okaże się bestsellerem. Ponieważ jestem młody i genialny - dodał skromnie,
a lico jego aż pokraśniało.
- No dobra, ale czemu mnie umieściłeś w takim zafajdanym miejscu? Urodziłem się i mieszkałem w
Lizbonie, w pałacu, a tu to jakiś kurnik - skrzywił się ze wstrętem rozglądając się wokół ze wzrokiem
pełnym potępienia.
- Mnie, jako młodemu i genialnemu pisarzowi z polotem i z misją, wolno wszystko i nikt mi nie będzie
dyktował, co mam robić w swojej powieści - rzekł dumnie pisarczyk i pierdnął, co okazało się ripostą
nad wyraz trafną, bo Phelippe juz nic więcej nie pytając, strzelił pisarczyka po prostu w pysk.

4 komentarze: