niedziela, 23 sierpnia 2015

Akcja Sisior



Szuru buru, szuru buru.
Słyszę i nie dowierzam. Coś uparcie szura. Wyciągam szyję i nasłuchuję, próbuję
zlokalizować dźwięki. Nic z tego. Szuranie i buranie rozlega się wszędzie. W pewnym
momencie chichot. No tego to już za wiele! Wstaję gwałtownie z łóżka, podchodzę do
różnych kątów, ściany badam, drzwi sprawdzam. Spoglądam podejrzliwie na lampę.
O, pajęczyna, jaka ogromna, nigdy jej wcześniej nie widziałem, ale kontemplację
przerywa mi głosik. jakby mysz piszczała: Sisio, Sisio!
Kurwa, jaki sisior?
To już nie przelewki, duchy albo co gorsza delirka, popatrzyłem na puste butelki
z obrzydzeniem. Wtem powietrze zadrgało, jakby ściął je nagły mróz, zawinęło się
w kłębek i moim wybałuszonym oczom ukazało się oblicze.
Oblicze jakiejś dziewuchy, uśmiechała się głupawo, język miała lekko wystający
i mrugała nerwowo oczami.
- Sisio, Sisio! - mamlała. Rozdziawiła usta, jakby mnie chciała połknąć i wycharczała:
- Sisiooooo - włosy mi stanęły dęba. Zamachałem rękami, jakbym chciał odgonić potwora.
Prawie z płaczem tak machałem i darłem się jak szalony:
-Rany boskie, przysięgam na wszystkie świętości, koniec z piciem i łatwymi dziwkami,
tylko idź już sobie! - skowytałem padając na kolana.
Sąsiad z góry zaczął stukać. Sąsiad z dołu zaczął pukać. Sąsiadka zza ściany zaczęła
histeryzować, a ja klęczałem i modliłem się do wszystkich świętych i do wszystkich
diabłów, coby pozbyć się zmory.
Koniec końców, śniady homoseksualista, co mieszkał na przeciwko, wezwał straż pożarną.
Strażacy, jak to strażacy, weszli oknem, weszli drzwiami z futrynami i ugasili pożar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz