niedziela, 26 lipca 2015

Gość w dom Bóg w dom - krótka powiastka sajens fikszyn



Najpierw zobaczyłem czarny punkt. Unosił się w powietrzu, był nieruchomy. Bardzo powoli
rósł jednak, już był małą, czarną kulką. W końcu stał się kulą o średnicy około jednego
metra.
Kula była niesamowicie czarna. Próbowałem jej dotknąć ale miałem wrażenie, że dotykam
powietrza, dłonie ześlizgiwały się jednak z powierzchni, nie byłem w stanie kuli pomacać,
poczuć dłońmi czym jest..
Odsunąłem się o krok i dalej już tylko przyglądałem się.
Coś dziwnego działo się w jej wnętrzu. Pojawił się czerwony, cienki placuszek, jakby
naleśnik, o niezbyt regularnym kształcie. Stopniowo zmieniał kształt. Cały czas był
naleśnikiem ale o różnej wielkości i kształcie, czasami się rozdwajał, tak że tworzyły się
dwa placuszki, a nawet raz było ich trzy. Na ich powierzchni pojawiały się dziwne, abstrakcyjne
kształty, esy-floresy, kółka, owale, spirale.
W końcu, na powierzchni czarnej kuli, pojawiła się twarz. Miała szeroko otwarte oczy.
Były nieruchome, usta zamknięte. Twarz jak namalowana na balonie.
Nagle te oczy mrugnęły. Usta się otworzyły i z ich głębin wydobył się charkot.
Z cichym mlaśnięciem twarz oderwała się od powierzchni kuli. Zaraz za nią wyłoniła się
reszta głowy. Głowa zamrugała nerwowo i odezwała się zachrypłym głosem.
- Ciągnij! Kurwa ciągnij mnie za łeb! - charczała głowa.
Całkiem ogłupiały, chwyciłem głowę i zacząłem powoli ciągnąć. Nie było łatwo.
To prawie jak poród się odbywało. W ślad za głową, wychynęła z kuli jak z macicy reszta
niespodziewanego gościa. Spadł z hukiem na podłogę, wstał niezgrabnie, otrzepał się
i rzekł:
- Dzięki - pooglądał się z tyłu i z przodu, pomacał nogi, poruszał rękami, zrobił kilka
przysiadów i wyciągnął z małej kieszonki kombinezonu paczkę fajek.
Przycupnął na małym stołeczku, zapalił papierosa, zaciągnął się głęboko i wypuścił
w moim kierunku chmurę dymu.
- No i co się tak gapisz? - spytał uśmiechając się ironicznie.
- A aa a eeeeee, a co pan,.kim pan jest? Co to wszystko ma znaczyć, ta kula i w ogóle?
- bełkotałem i jąkałem się, cały jeszcze rozdygotany.
- He he - zaśmiał się przybysz - Spokojnie, spokojnie, bez nerw. To nic takiego - uśmiechał
się pobłażliwie - Taki tam eksperymencik mały. Robimy próby. Tak tam sobie wskakujemy
i wyskakujemy z przestrzeni i w przestrzeń. To znaczy, wskakujemy sobie w przestrzeń
i wyskakujemy sobie z niej. Wiem, wiem, trochę to dziwnie wygląda, ale już niedługo
wszyscy tak będziemy robić. To będzie nowa metoda na podróżowanie i w ogóle..
- Co w ogóle? - spytałem osłupiały.
- No wie pan - uśmiechnął się - Rewolucja nastąpi. Wszelkie drzwi odejdą do lamusa.
W chirurgii to dopiero będzie! Dostęp do każdego organu bez nacinania skóry, będą
te organy jak na talerzu że tak powiem.
A do pana to zupełny przypadek, że trafiłem, miało być obok, trochę mnie zniosło.
Dobrze, że nie w ścianie wylądowałem.
A tak w ogóle, to dzień dobry sąsiadowi, jestem nowym lokatorem, mieszkam tu zaraz,
za tą ścianą. właśnie.
Po tych słowach, mój nowy sąsiad, skłonił się sztywno, mrugnął okiem, zgasił peta na
podłodze i poszedł sobie.
Ciekawie się mój dzień zaczął...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz