Muszę wyrwać z siebie tego zakochanego dupka.
Naciąłem skórę na nadgarstkach i wzdłuż przedramienia, aż po łokieć. Przepijałem spirytusem ból.
Rozchyliłem skórę jak okładki książki. Zmącony alkoholem, z trudem czytałem niewyraźne pismo
ścięgien. Były jak pismo klinowe.
Zapaliłem papierosa i złapałem sens, to kod miłości do ukrzyżowanego. Wyrwałem litery razem
z mięsem, gdy nagle ukazało się sedno. To tętnica. Pulsowała niespokojnym rytmem, jakby
obawiała się tego co nastąpi.
Zaśmiałem się szyderczo. Wcisnąłem palce pod jej śliskie ciało, umęczone golgotą życia i delikatnie
złożyłem na całunie mojego, brudnego prześcieradła.
Morze Czerwone rozstąpiło się i przywitało po tamtej stronie. Skończył się mój Exodus.
Dostąpiłem zaszczytu, żeby upaść na samo dno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz