wtorek, 14 lipca 2015

wielkomiejski upał

No ok, upał właśnie trochę zelżał, otworzyłem okno i wrzask w miejsce spiekoty wdarł się
do mojego pokoju. Zamknąłem z powrotem.
To jak po zimie, gdy tylko słonko przygrzeje, spod śniegu wyłaniają się psie kupy, tak
w lecie, gdy słońce skłoni się poza horyzontem, wyłania się dzieciarnia.
Zupełnie jak psie kupy spod śniegu.
Wrzaskliwa i piskliwa dzieciarnia.
Betonowy blok, nagrzany całodziennym słońcem, na wieczór oddycha żarem niczym
wielki piec. Tworzy własny, tropikalny mikroklimat.
Uroki wielkomiejskiego blokowiska.
Dżungle z małpami mam pod blokiem. Cały małpi gaj: huśtawka, zjeżdżalnia, piaskownica.
Przydałoby mi się zezwolenie na odstrzał, ale podobno dzieci są pod ochroną, mimo że
rozpleniły się ponad wszelkie normy.
Podobnie jest z gołębiami, srające, latające szczury roznoszące wszelkiej maści choroby.
Też nie wolno im piórka strącić z osranego kupra.
W szczególności w Krakowie, gdzie są traktowane jak jakiś symbol miasta.
No gdzieżby, krakowskie gołąbki? Dokarmiane licznie przez troskliwych obywateli.
To tak samo, jak by dokarmiać szczury. W sumie, z dwojga złego już wolę szczury.
Przynajmniej inteligentne są te gryzonie w przeciwieństwie do większości dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz