wtorek, 28 lipca 2015

Głupia melancholia - Mały Krzyś

Pociągam delikatnie za sznurki. Kurtyna snu opada. Wtedy dopiero widzę co zmarnowałem.
Jestem tylko widzem.
Cofam się do lepszych czasów dzieciństwa. Zdobywanie nowych rubieży, przekraczanie wszelkich
granic przyzwoitości. Coś mi z tego zostało. Zatrącam nasiąkniętą skorupką.
Ale to tylko wybryki. Wybryki mojej natury.
Tkwię w tym stanie nienaturalnej dorosłości i borykam się z małym Krzysiem, siniaki na nogach,
guzy na głowie, szalona chęć eksploracji śmietników.
Wędrówki pod ławkami w parku w poszukiwaniu tajemnicy ukrytej głęboko pod spódniczkami.
Wieczny niepokój, wieczna tęsknota.
Raz o mało nie puściłem z dymem szkoły, potężna paczka wybuchowa, podłożona pod oknami
szkolnych ubikacji. Skończyło się na wielkim dymie.
Mały Krzyś, mały chemik, mały anarchista.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz