Wpasowaliśmy się w fotele, nawet już nie czujemy, że nas coś uwiera o kant dupy.
Zapatrzeni ślepo w monitory, mrugnięciami oka raz na dobę sygnalizujemy światu,
że jednak jesteśmy.
Pajęcza sieć oplotła nas w kokon, pozbawiła cech ludzkich, zmumifikowała na
kolejne tysiąclecia.
Koniec świata nigdy nie nadejdzie.
On już od dawna jest w nas.
Na szczęście mrugający ekran okazał się tylko tikiem nerwowym.
Już spokojny, oddajesz mocz cewnikiem, kroplówka miarowo daje ci prosto w żyłę,
alarmujesz salową, bo basen znów przepełniony.
Koniec świata nastąpi równo o trzynastej pięć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz